Budzę się i wyciągam rękę by przytulić się jeszcze do Matteo i pospać dłużej jednak moja dłoń opada na zimną poduszkę. Wyczuwam kartkę.
Otwieram oczy i patrzę na
"Lecę na trening. Tylko nie śpij za długo bo się spóźnisz :P" - czytam.
Na moją twarz wpływa delikatny uśmiech.
Ależ ja jestem naiwna. Tak cholernie naiwna.
Patrzę na zegar i widzę, że jest już po 12. Wstaję i kieruję się do łazienki. Biorę prysznic po czym czeszę się i robię makijaż. Następnie przygotowuję sobie duże śniadanie bo jestem przeraźliwie głodna po czym konsumuję to sprawdzając wiadomości na Internecie i swoją tablicę na Facebooku. Przy okazji sprawdzam jeszcze datę najbliższego meczu Modeny i dowiaduję się, że odbędzie się on w sobotę. Udaje mi się jeszcze zarezerwować bilet po czym zamykam laptopa i ubieram buty po czym wychodzę. Żwawym krokiem przemierzam uliczki miasta i wreszcie docieram do pracy. Ubieram fartuch i wchodzę na salę po czym staję za barem i witam się z Vitem, a następnie z Alice, która przynosi zamówienie do kuchni.
- Masz dzisiaj jakiś dobry humor - stwierdza.
- A czy to zakazane? - uśmiecham się figlarnie patrząc na niego i nalewając piwa klientowi.
- Nie, tylko - urywa i opiera się łokciami o kontuar i dopiero wtedy z powrotem na mnie patrzy i kontynuuje. - Tylko wczoraj się tak ze wszystkiego nie cieszyłaś, a skoro dzisiaj przychodzisz do pracy radosna to znaczy tylko tyle, że spotkałaś się z Matteo. W nocy.
Patrzę na niego zdziwiona. Niewiarygodne. Czyta we mnie jak w otwartej księdze.
- Czyli mam rację - prostuje się.
- Nie prawda. Nie mogę mieć dobrego humoru, tak po prostu? - burczę i patrzę na swoje paznokcie.
- Nie zaprzeczaj. A podobno kobiety są skomplikowane. - Przenosi wzrok na salę i gości siedzących przy stolikach. - Ty temu zaprzeczasz. Tak bardzo uwidaczniasz swoje emocje na zewnątrz, że nie trzeba pytać i od razu wiadomo co się stało. Przynajmniej ja tak mam bo znam cię od kilku dobrych lat, ale myślę, że również Alice wie co się dzieje już zanim zapyta.
- Jesteście niewiarygodni - kręcę z niedowierzaniem głową. - Na prawdę tak jest?
- Gdyby tak nie było to bym tego nie mówił, nie? - patrzy na mnie z ukosa, a ja przenoszę wzrok na drzwi wejściowe. Milczymy dłuższą chwilę obsługując klientów. Jestem wezwana do kuchni by pomóc w roznoszeniu zamówień, a Vit w tym czasie cały czas stoi za barem nalewając do kufli piwa, robiąc drinki lub podając napoje bezalkoholowe. Kiedy sala pustoszeje jak zwykle zostajemy we dwójkę by umyć szklanki oraz postawić krzesła na stoły i zmyć podłogę.
Przejeżdżam mopem wokół baru i tym samym kończę mycie podłogi. Wchodzimy razem do pokoju dla personelu po czym zdejmujemy fartuchy.
- Ada?
- Słucham? - unoszę na niego wzrok znad mojej torebki. Wzdycha.
- Mówię ci. Daj sobie z nim spokój. Nie widzisz, że zawsze jest jedna i ta sama śpiewka? On zrywa ze swoją lalą, przychodzi do ciebie, kłócicie się, ty jesteś wściekła, smutna i nie do życia, on cię przeprasza, lądujecie w łóżku i jesteś "szczęśliwa" - nakreśla w powietrzu cudzysłów - przez dwa, trzy dni dopóki on znowu nie znajduje sobie kolejnej dziewczyny, a ty przeżywasz ją jak każdą poprzednią, ale nie powiesz mu, że ci na nim zależy bo nie i już, a potem historyjka leci od nowa.
W tym właśnie momencie Vit streścił mi ostatnie 4 lata mojego życia. I znowu to robi. Mówi coś do czego ja bym nie doszła. Lub nie chciałabym by to się stało.
- Nie zależy mi na nim - prycham. - W tym sensie, o którym mówisz. Matteo jest tylko moim przyjacielem.
- Takim "tylko przyjacielem", że szlag cię trafia jak widzisz go z inną? - kpi ze mnie brunet. Warczę pod nosem.
- Nie prawda.
- Ada przestań zachowywać się jak dziecko i dorośnij wreszcie. Dorośnij do świadomości, że się w nim zakochałaś. A jak mu tego nie powiesz to wyleci znowu do Rosji albo nie wiadomo gdzie z kolejną niunią i tyle go będziesz widziała. Nie ma tu wiecznego kontraktu. Pamiętaj o tym - podchodzi do drzwi i oboje wychodzimy. Vit zamyka lokal, a ja wciąż trawię w głowie jego słowa. Przez połowę drogi milczymy. Brunet powiedział mi co miał do powiedzenia i teraz czeka na moją rekację, a zaprzeczenie jego słów na pewno by go nie usatysfakcjonowało, zwłaszcza, że dobrze wiem, że to nie prawda.
- Ale przecież on nic do mnie nie czuje, jestem tylko... - zaczynam.
- A zapytałaś? - wcina mi się w słowo doszczętnie niszcząc cały plan rozegrania tej rozmowy. - Właśnie. Nie zapytałaś więc nie wiesz. Błądzisz jak dziecko we mgle. Jednego dnia z nim śpisz, a drugiego w myślach wyzywasz od idiotów bo znalazł sobie kolejną. Krążysz wokół niego jak satelita. Chcesz tego? - patrzy mi prosto w oczy kiedy zatrzymujemy się przed moim blokiem. - Być z nim tylko wtedy kiedy on nie ma przy sobie nikogo innego? Chcesz żeby traktował cię jak gazetę, po którą może sięgnąć wtedy kiedy ma na to ochotę i wie, że nigdy mu nie odmówisz? A jak już odpowiesz sobie na te pytania to zadaj sobie jeszcze jedno i na nie też odpowiedz. Mianowicie: co ty tu jeszcze robisz Ada? Dlaczego nie ma cię setki kilometrów stąd z normalnym facetem, może już narzeczonym, w odpowiednim dla ciebie miejscu? Przemyśl to sobie. I pamiętaj, że nie mówię ci tego wszystkiego bo chcę cię koniecznie zdołować lub ci jakoś dopiec. Mówię ci to wszystko bo chcę, abyś była wreszcie szczęśliwa. Tak na prawdę szczęśliwa. Do jutra, mała - całuje mnie w policzek, a ja stoję jeszcze kilka minut w tym samym miejscu nie mogąc wyjść z osłupienia, w które wprowadziły mnie słowa Vita.
Wchodzę do mieszkania, jem na szybko bagietkę po czym biorę prysznic i czysta oraz pachnąca leżę na swoim łóżku z rękami pod głową i wpatruję się w sufit.
Wciąż są tu jeszcze ślady po Matteo z zeszłego dnia. Na fotelu zostawił swoją bluzę, którą szczerze uwielbiam bo pachnie jego cudownymi perfumami, a na poduszce można jeszcze wyczuć zapach jego perfum. Na stoliku stoi pusta butelka po winie.
Myślę. Zastanawiam się. Kontempluję. Nad czym? Nad swoim beznadziejnym życiem. Bynajmniej nie chodzi tu o pracę bo z niej jestem zadowolona. Mam świetnego szefa w kontaktach z którym nie mam najmniejszych problemów. Pracuję ze świetnymi ludźmi. Vit i Alcie to moi najlepsi przyjaciele. Ali teraz może jest trochę bardziej skupiona na Orazio, ale cieszę się, że jest szczęśliwa. Przynajmniej jedna z nas. No i płacą też nie najgorzej. Tutaj wszystko jest w porządku.
O wiele większy bajzel mam w swoim życiu prywatnym. Mieszkam tutaj sama z dala od jedynej rodziny, czyli babci, która mieszka na drugim końcu kraju w Crotone. Rodzice zginęli w wypadku, rodzeństwa nie mam. Zdecydowanie największy bajzel to przystojny siatkarz imieniem Matteo. Mam sobie z nim dać spokój? Vit chyba nie ma kompletnego pojęcia o czym mówi. Jestem od niego uzależniona i tak cholernie do niego przywiązana. Faktycznie... "to" co jest pomiędzy nami jest okropnie skomplikowane. Tak skomplikowane, że ja sama się w tym pogubiłam. On nigdy nie dawał mi żadnych znaków, że czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń, a nasz seks nic dla niego nie znaczy. Staram się nie zwracać uwagi na jego wszystkie dziewczyny bo zawsze mam tą nadzieję, że w żadnej nie zakocha się na dobre i zawsze po kłótni wróci do mnie z butelką czerwonego wina.
Nie chcę mu powiedzieć, ba! Nie chcę się do tego przed sobą przyznać, ale faktycznie, zakochałam się w nim i faktycznie szlag mnie jasny trafia gdy widzę jak jakaś inna dziewczyna go całuje czy się do niego klei. Kiedy natomiast raczy mnie opowieściami o niej po prostu udaję, że słucham, natomiast w środku aż się gotuję, ale zamiast mu coś powiedzieć podziwiam kolory ścian, lub skupiam się tylko na jedzeniu, zależy gdzie przyjdzie mu ochota o niej nawijać. Czasem mam ochotę wykrzyczeć mu wtedy w twarz, że nie chcę dłużej słuchać o jego dziewczynach bo najchętniej sama bym nią została, ale z reguły do osób odważnych i śmiałych nie należę.
Czy krążę wokół niego jak satelita? Chyba niestety nie da się zaprzeczyć, a tym bardziej ukryć. Nasze relacje są jakie są i nie zanosi się żeby się zmieniły. Czy tego chcę? Jasne, że chciałabym go mieć na wyłączność, ale nie można mieć wszystkiego, a my zwyczajnie do siebie nie pasujemy. Jako przyjaciele wyglądamy znaczniej lepiej. Ada, czy możesz łaskawie przestać pierdolić? "Jako przyjaciele wyglądamy znacznie lepiej" Chyba ci się całkiem na łeb rzuciło! Co to w ogóle znaczy do jasnej cholery?!
"Dlaczego nie ma cię setki kilometrów stąd z normalnym facetem, może już narzeczonym, w odpowiednim dla ciebie miejscu?" Co to znaczy, "odpowiednim dla mnie miejscu z normalnym facetem"? Gdzie jest to odpowiednie dla mnie miejsce? Na drugim krańcu Włoch? Może od razu na innym kontynencie? Mam teraz nagle wyjechać? Po czterech latach mam to tak po prostu rzucić i wyjechać nie wiadomo dokąd? Kiedy tu mam pracę, mieszkanie i przyjaciół? I Matteo. Na pewno nie. Nie mogłabym. Jestem osobą, która bardzo mocno przyzwyczaja się do osób czy miejsc i nie wyobrażam sobie po tych czterech latach wyjechać w nieznane i zaczynać wszystko od nowa. Vit żyje chyba w całkiem innej rzeczywistości. Ja natomiast mam swoją specyficzną rzeczywistość i specyficzną relację z Piano.
--
Wiem również, że rozdziały nie powalają długością, ale tak właśnie jest z historiami, na które wena przychodzi w nocy. Także ten, mam nadzieję, że chociaż jakością jako tako się bronią :)
Jeżeli gdzieś zamiast "Matteo" jest "Bruno" to przepraszam, ale nie dostrzegłam. Ten tydzień mnie wymęczył totalnie, a jutro spróbuje dokończyć rozdział u Eleny bo nie miałam czasu ani weny :/
Także, przepraszam i mam nadzieję, że wpadniecie ;)
Pozdrawiam ;**
"Lecę na trening. Tylko nie śpij za długo bo się spóźnisz :P" - czytam.
Na moją twarz wpływa delikatny uśmiech.
Ależ ja jestem naiwna. Tak cholernie naiwna.
Patrzę na zegar i widzę, że jest już po 12. Wstaję i kieruję się do łazienki. Biorę prysznic po czym czeszę się i robię makijaż. Następnie przygotowuję sobie duże śniadanie bo jestem przeraźliwie głodna po czym konsumuję to sprawdzając wiadomości na Internecie i swoją tablicę na Facebooku. Przy okazji sprawdzam jeszcze datę najbliższego meczu Modeny i dowiaduję się, że odbędzie się on w sobotę. Udaje mi się jeszcze zarezerwować bilet po czym zamykam laptopa i ubieram buty po czym wychodzę. Żwawym krokiem przemierzam uliczki miasta i wreszcie docieram do pracy. Ubieram fartuch i wchodzę na salę po czym staję za barem i witam się z Vitem, a następnie z Alice, która przynosi zamówienie do kuchni.
- Masz dzisiaj jakiś dobry humor - stwierdza.
- A czy to zakazane? - uśmiecham się figlarnie patrząc na niego i nalewając piwa klientowi.
- Nie, tylko - urywa i opiera się łokciami o kontuar i dopiero wtedy z powrotem na mnie patrzy i kontynuuje. - Tylko wczoraj się tak ze wszystkiego nie cieszyłaś, a skoro dzisiaj przychodzisz do pracy radosna to znaczy tylko tyle, że spotkałaś się z Matteo. W nocy.
Patrzę na niego zdziwiona. Niewiarygodne. Czyta we mnie jak w otwartej księdze.
- Czyli mam rację - prostuje się.
- Nie prawda. Nie mogę mieć dobrego humoru, tak po prostu? - burczę i patrzę na swoje paznokcie.
- Nie zaprzeczaj. A podobno kobiety są skomplikowane. - Przenosi wzrok na salę i gości siedzących przy stolikach. - Ty temu zaprzeczasz. Tak bardzo uwidaczniasz swoje emocje na zewnątrz, że nie trzeba pytać i od razu wiadomo co się stało. Przynajmniej ja tak mam bo znam cię od kilku dobrych lat, ale myślę, że również Alice wie co się dzieje już zanim zapyta.
- Jesteście niewiarygodni - kręcę z niedowierzaniem głową. - Na prawdę tak jest?
- Gdyby tak nie było to bym tego nie mówił, nie? - patrzy na mnie z ukosa, a ja przenoszę wzrok na drzwi wejściowe. Milczymy dłuższą chwilę obsługując klientów. Jestem wezwana do kuchni by pomóc w roznoszeniu zamówień, a Vit w tym czasie cały czas stoi za barem nalewając do kufli piwa, robiąc drinki lub podając napoje bezalkoholowe. Kiedy sala pustoszeje jak zwykle zostajemy we dwójkę by umyć szklanki oraz postawić krzesła na stoły i zmyć podłogę.
Przejeżdżam mopem wokół baru i tym samym kończę mycie podłogi. Wchodzimy razem do pokoju dla personelu po czym zdejmujemy fartuchy.
- Ada?
- Słucham? - unoszę na niego wzrok znad mojej torebki. Wzdycha.
- Mówię ci. Daj sobie z nim spokój. Nie widzisz, że zawsze jest jedna i ta sama śpiewka? On zrywa ze swoją lalą, przychodzi do ciebie, kłócicie się, ty jesteś wściekła, smutna i nie do życia, on cię przeprasza, lądujecie w łóżku i jesteś "szczęśliwa" - nakreśla w powietrzu cudzysłów - przez dwa, trzy dni dopóki on znowu nie znajduje sobie kolejnej dziewczyny, a ty przeżywasz ją jak każdą poprzednią, ale nie powiesz mu, że ci na nim zależy bo nie i już, a potem historyjka leci od nowa.
W tym właśnie momencie Vit streścił mi ostatnie 4 lata mojego życia. I znowu to robi. Mówi coś do czego ja bym nie doszła. Lub nie chciałabym by to się stało.
- Nie zależy mi na nim - prycham. - W tym sensie, o którym mówisz. Matteo jest tylko moim przyjacielem.
- Takim "tylko przyjacielem", że szlag cię trafia jak widzisz go z inną? - kpi ze mnie brunet. Warczę pod nosem.
- Nie prawda.
- Ada przestań zachowywać się jak dziecko i dorośnij wreszcie. Dorośnij do świadomości, że się w nim zakochałaś. A jak mu tego nie powiesz to wyleci znowu do Rosji albo nie wiadomo gdzie z kolejną niunią i tyle go będziesz widziała. Nie ma tu wiecznego kontraktu. Pamiętaj o tym - podchodzi do drzwi i oboje wychodzimy. Vit zamyka lokal, a ja wciąż trawię w głowie jego słowa. Przez połowę drogi milczymy. Brunet powiedział mi co miał do powiedzenia i teraz czeka na moją rekację, a zaprzeczenie jego słów na pewno by go nie usatysfakcjonowało, zwłaszcza, że dobrze wiem, że to nie prawda.
- Ale przecież on nic do mnie nie czuje, jestem tylko... - zaczynam.
- A zapytałaś? - wcina mi się w słowo doszczętnie niszcząc cały plan rozegrania tej rozmowy. - Właśnie. Nie zapytałaś więc nie wiesz. Błądzisz jak dziecko we mgle. Jednego dnia z nim śpisz, a drugiego w myślach wyzywasz od idiotów bo znalazł sobie kolejną. Krążysz wokół niego jak satelita. Chcesz tego? - patrzy mi prosto w oczy kiedy zatrzymujemy się przed moim blokiem. - Być z nim tylko wtedy kiedy on nie ma przy sobie nikogo innego? Chcesz żeby traktował cię jak gazetę, po którą może sięgnąć wtedy kiedy ma na to ochotę i wie, że nigdy mu nie odmówisz? A jak już odpowiesz sobie na te pytania to zadaj sobie jeszcze jedno i na nie też odpowiedz. Mianowicie: co ty tu jeszcze robisz Ada? Dlaczego nie ma cię setki kilometrów stąd z normalnym facetem, może już narzeczonym, w odpowiednim dla ciebie miejscu? Przemyśl to sobie. I pamiętaj, że nie mówię ci tego wszystkiego bo chcę cię koniecznie zdołować lub ci jakoś dopiec. Mówię ci to wszystko bo chcę, abyś była wreszcie szczęśliwa. Tak na prawdę szczęśliwa. Do jutra, mała - całuje mnie w policzek, a ja stoję jeszcze kilka minut w tym samym miejscu nie mogąc wyjść z osłupienia, w które wprowadziły mnie słowa Vita.
Wchodzę do mieszkania, jem na szybko bagietkę po czym biorę prysznic i czysta oraz pachnąca leżę na swoim łóżku z rękami pod głową i wpatruję się w sufit.
Wciąż są tu jeszcze ślady po Matteo z zeszłego dnia. Na fotelu zostawił swoją bluzę, którą szczerze uwielbiam bo pachnie jego cudownymi perfumami, a na poduszce można jeszcze wyczuć zapach jego perfum. Na stoliku stoi pusta butelka po winie.
Myślę. Zastanawiam się. Kontempluję. Nad czym? Nad swoim beznadziejnym życiem. Bynajmniej nie chodzi tu o pracę bo z niej jestem zadowolona. Mam świetnego szefa w kontaktach z którym nie mam najmniejszych problemów. Pracuję ze świetnymi ludźmi. Vit i Alcie to moi najlepsi przyjaciele. Ali teraz może jest trochę bardziej skupiona na Orazio, ale cieszę się, że jest szczęśliwa. Przynajmniej jedna z nas. No i płacą też nie najgorzej. Tutaj wszystko jest w porządku.
O wiele większy bajzel mam w swoim życiu prywatnym. Mieszkam tutaj sama z dala od jedynej rodziny, czyli babci, która mieszka na drugim końcu kraju w Crotone. Rodzice zginęli w wypadku, rodzeństwa nie mam. Zdecydowanie największy bajzel to przystojny siatkarz imieniem Matteo. Mam sobie z nim dać spokój? Vit chyba nie ma kompletnego pojęcia o czym mówi. Jestem od niego uzależniona i tak cholernie do niego przywiązana. Faktycznie... "to" co jest pomiędzy nami jest okropnie skomplikowane. Tak skomplikowane, że ja sama się w tym pogubiłam. On nigdy nie dawał mi żadnych znaków, że czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń, a nasz seks nic dla niego nie znaczy. Staram się nie zwracać uwagi na jego wszystkie dziewczyny bo zawsze mam tą nadzieję, że w żadnej nie zakocha się na dobre i zawsze po kłótni wróci do mnie z butelką czerwonego wina.
Nie chcę mu powiedzieć, ba! Nie chcę się do tego przed sobą przyznać, ale faktycznie, zakochałam się w nim i faktycznie szlag mnie jasny trafia gdy widzę jak jakaś inna dziewczyna go całuje czy się do niego klei. Kiedy natomiast raczy mnie opowieściami o niej po prostu udaję, że słucham, natomiast w środku aż się gotuję, ale zamiast mu coś powiedzieć podziwiam kolory ścian, lub skupiam się tylko na jedzeniu, zależy gdzie przyjdzie mu ochota o niej nawijać. Czasem mam ochotę wykrzyczeć mu wtedy w twarz, że nie chcę dłużej słuchać o jego dziewczynach bo najchętniej sama bym nią została, ale z reguły do osób odważnych i śmiałych nie należę.
Czy krążę wokół niego jak satelita? Chyba niestety nie da się zaprzeczyć, a tym bardziej ukryć. Nasze relacje są jakie są i nie zanosi się żeby się zmieniły. Czy tego chcę? Jasne, że chciałabym go mieć na wyłączność, ale nie można mieć wszystkiego, a my zwyczajnie do siebie nie pasujemy. Jako przyjaciele wyglądamy znaczniej lepiej. Ada, czy możesz łaskawie przestać pierdolić? "Jako przyjaciele wyglądamy znacznie lepiej" Chyba ci się całkiem na łeb rzuciło! Co to w ogóle znaczy do jasnej cholery?!
"Dlaczego nie ma cię setki kilometrów stąd z normalnym facetem, może już narzeczonym, w odpowiednim dla ciebie miejscu?" Co to znaczy, "odpowiednim dla mnie miejscu z normalnym facetem"? Gdzie jest to odpowiednie dla mnie miejsce? Na drugim krańcu Włoch? Może od razu na innym kontynencie? Mam teraz nagle wyjechać? Po czterech latach mam to tak po prostu rzucić i wyjechać nie wiadomo dokąd? Kiedy tu mam pracę, mieszkanie i przyjaciół? I Matteo. Na pewno nie. Nie mogłabym. Jestem osobą, która bardzo mocno przyzwyczaja się do osób czy miejsc i nie wyobrażam sobie po tych czterech latach wyjechać w nieznane i zaczynać wszystko od nowa. Vit żyje chyba w całkiem innej rzeczywistości. Ja natomiast mam swoją specyficzną rzeczywistość i specyficzną relację z Piano.
--
Wiem również, że rozdziały nie powalają długością, ale tak właśnie jest z historiami, na które wena przychodzi w nocy. Także ten, mam nadzieję, że chociaż jakością jako tako się bronią :)
Jeżeli gdzieś zamiast "Matteo" jest "Bruno" to przepraszam, ale nie dostrzegłam. Ten tydzień mnie wymęczył totalnie, a jutro spróbuje dokończyć rozdział u Eleny bo nie miałam czasu ani weny :/
Także, przepraszam i mam nadzieję, że wpadniecie ;)
Pozdrawiam ;**
łooooo luju :D zakochałam się w tym opowiadaniu <3 matko jak ja dawno nie czytałam nic o Piano :D ale ty całkowicie zmienisz tą sytuację, możesz być pewna że będę na nim do końca <3 i proszę go udostępnić na stronce z opowiadaniami na fb to liczba czytelników ci wzrośnie że hoho :D albo ja go zgłoszę i u siebie też zrobie ci szum :*
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Będe zaszczycona jeśli zrobisz szum bo ja do feri pewnie nie będe wychodzić zza książek :,(
UsuńBuźka ;*
Biedna Ada, kompletnie wpadła po uszy, co Matteo zupełnie nie zauważa. Niech mu pokaze dziewczyna, jaki skarb ma kolo siebie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:D