niedziela, 3 kwietnia 2016

Specyficzność ósma

Następnego dnia wyjeżdżaliśmy na mecz więc przez trzy dni nie widziałem się z Adą. Nie chciałem dzwonić. Stwierdziłem, że lepiej pogadać twarzą w twarz.
To chyba najlepsze co wymyśliłeś od dłuższego czasu.
Kiedy w piątek około 16 wjeżdżam na parking pod jej blok i parkuje samochód widzę jakąś przepiękną dziewczynę, wspaniale ubraną i uczesaną, wesołą i uśmiechniętą zmierzającą w stronę jednego z aut. Przyglądam się jej nie mogąc oderwać wzroku kiedy ona odwraca twarz i widzę, że to Ada. Wsiada do samochodu, a ten odjeżdża. Moja pierwsza myśl, to to żeby za nimi jechać, ale wypchnął ją obraz przepięknej Brasi i jak już się ocknąłem to auta dawno nie było.
Kieruję się do mieszkania wyjmując z kieszeni telefon dzwonię do Alice. Dobrze, że nie wykasowałem jej numeru.
- Czego chcesz? – już zdążyłem się przyzwyczaić.
- Informacji – odpowiadam. – Wiem, że mnie nie lubisz.
- Spostrzegawczy jesteś. Ale w sumie nie da się ukryć – prycha. – Jesteś wstrętnym egocentrycznym dupkiem i odczep się od Ady. Już wystarczająco dużo przez ciebie wycierpiała – warczy.
- Dlatego chcę z nią poważnie i szczerze teraz porozmawiać. Powiesz mi gdzie jest? – pytam puszczając mimo uszu jej obelgi.
- Po co ci to wiedzieć hm? Chcesz jej się pochwalić nową dziunią?
-Chcę ją przeprosić – mówię.
- Wypadało by wreszcie.
- To powiesz czy nie? – wywracam oczami wysiadając z auta i wyjmując z bagażnika torbę.
- Chcesz ją tylko przeprosić? I nic więcej? – pyta już nie ziejąc we mnie jadem jak we wcześniejszych wypowiedziach.
- Tak – odpowiadam.
- I na pewno tylko i wyłącznie przeprosić? – słyszę nutkę zawodu w jej głosie. Tym to mnie totalnie zbiła z tropu.
-No tak. – potwierdzam wchodząc do mieszkania i rzucając w kąt torbę treningową.
Wzdycha do słuchawki.
- Dobra, słuchaj. Zapytam cię o coś ale musisz mi odpowiedzieć szczerze, okej?
- W porządku.
- Sama szczerość tak?
- Oczywiście, ale możesz już to z siebie wydusić? – mówię już lekko podenerwowany.
- Okej, więc powiedz mi. Tak z ręką na sercu. Nie czujesz do Ady niczego więcej poza tą waszą dziwną… przyjaźnią? Układem? Czy nie wiem jak to nazwać.
- Okej, miało być szczerze więc szczerze – biorę głęboki oddech.– Niedawno sobie właśnie uświadomiłem, dopiero jak jej zabrakło, kiedy wyjechała z Modeny, że cholernie za nią tęsknie i nie mogę bez niej funkcjonować. Uświadomiłem sobie, że te wszystkie dziewczyny były mi kompletnie nie potrzebne skoro miałem koło siebie taki skarb jak Adrianna. Przecież to ona przez te 4 lata była moją przyjaciółką, dziewczyną i kochanką w jednym, a ja idiota nie mogłem tego dostrzec i docenić. Zachowywałem się jak dupek tak ją krzywdząc przez ten cały czas dlatego teraz chciałem ją przeprosić i powiedzieć jej co czuje. Myślisz, że mi uwierzy i będziemy mogli spróbować? – pytam z nutką niepewności w głosie.
- Uwierzy i będzie chciała spróbować. – zapewnia  mnie. - Ona też kocha cię jak wariatka tylko uświadomiła to sobie już dawno, ale nie miała odwagi żeby ci o tym powiedzieć. Z resztą twierdziła, że ty jako wybitny siatkarz musisz się spotykać z jakąś piękną i chudą modelką, a ona się dla ciebie nie nadaje, ale krew ją zalewała jak cię widziała z inną więc to takie trochę owijanie w bawełnę było. Dlatego wyjechała, żeby od ciebie uciec i odpocząć.
- Jestem idiotą – wzdycham. – Ale powiedz mi teraz gdzie ona jest.
- Na weselu.
- Na jakim weselu? – pytam zdziwiony.
- Pojechała z Vitem na wesele jego siostry. Wyślę ci zaraz smsem adres na jakiej ulicy się to odbywa. Stej tjund– śmieje się.

Godzinę później wkraczam do budynku, w którym gdzieś znajduje się miłość mojego życia. Stawiam wolno kroki poprawiając jeszcze koszulę i marynarkę po czym siadam przy barze i patrzę na tańczących gości wypatrując w nich mojej Adki. Wreszcie dostrzegam ją tańczącą z jakimś blondynem. Cały czas się śmieje. Nawet już nie bardzo tańczą tylko raczej się rozbawiają. Cierpliwie czekam aż ten idiota wreszcie sobie pójdzie. W końcu to następuje. Brasi uśmiecha się do niego ostatni raz, odwraca się i schodzi z parkietu. Kieruje się w prawo, a ja podążam za nią. Wychodzi na taras i łapie się dłońmi barierki. Oddycha głęboko świeżym powietrzem po czym patrzy w niebo. Z jej fryzury pojedyncze kosmyki już wypadły więc teraz opadają jej na plecy. Powoli podchodzę do niej po czym opieram się na barierce jakieś półtora metra od niej.
- Piękny wieczór  - mówię gdy mnie nie zauważa. Jak poparzona odsuwa się od barierki i patrzy na mnie z niemałym zdziwieniem.
- Matteo? A co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem naprawić to co spieprzyłem – mówię patrząc jej w oczy.

Vit zaproponował mi bym towarzyszyła mu na ślubie Amelii. Nie mogłam się nie zgodzić gdyż polubiłam Amelię. To wspaniała dziewczyna więc teraz bawię świetnie, jak wszyscy zaproszeni goście. Tańczę właśnie z Luciano, który okazał się być śmieszniejszy niż jego fryzura. Zamiast tańczyć już drugą piosenkę udajemy że to robimy, a tak naprawdę to tylko trzymam jego lewą dłoń a prawą mam umiejscowioną na jego ramieniu natomiast on swoja prawą ułożył na mojej talii i tak się próbujemy kołysać ale częściej wybuchamy śmiechem. Dziękuję w końcu Luciano za „taniec” bo mam ochotę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza więc kieruję się na taras. Tam łapie dłońmi barierkę i oddycham głęboko świeżym, rześkim powietrzem.
- Piękny wieczór - słyszę nagle znajomy głos obok siebie. Jak poparzona odsuwam się od barierki i patrzę na osobnika z niemałym zdziwieniem.
- Matteo? A co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem naprawić to co spieprzyłem – mówi, a ja przełykam ślinę bo czuję jak zaschło mi w gardle. Odsuwa się od barierki i robi jeden krok w moją stronę. Ledwo się powstrzymałam żeby z przyzwyczajenia nie zrobić wtedy jednego w tył.
- Tak?
- Tak, Ada. Chciałem cię przeprosić… - zaczyna.
- Za co?
- Za wszystko, tak chyba będzie najprościej. Za wszystko co kiedykolwiek cię z mojej strony uraziło. Wiedz, że nie miało. Dopiero kiedy wyjechałaś z Modeny zdałem sobie sprawę jak bardzo cię potrzebowałem. Tak cholernie mocno za tobą wtedy tęskniłem. Tak cholernie mocno chciałem żebyś wróciła. Potem kiedy spotkałem cię pod barem, a ty… tak zareagowałaś chciałem wziąć cię w ramiona i nigdy nie puścić – w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy, a on zrobił jeszcze jeden krok  w moją stronę. Tym razem już nie miałam ochoty się cofać. – A potem gdy rano…
- Pojawiła się twoja dziewczyna – wtrącam .
- Ona nie jest moją dziewczyną, nawet nie pamiętam czy kiedykolwiek nią była. Chciałem wieczorem z tobą porozmawiać, ale mnie nie wpuściłaś i wcale ci się nie dziwie, sam bym siebie nie wpuścił. Zmierzam do tego, że chciałem, aby było jak dawniej – jak dawniej? Ramiona mi opadły. Czyli nadal mamy by tylko przyjaciółmi? - Chciałbym żebyśmy znowu rozmawiali  i śmiali się z głupot. Wyszli do kina na głupawy film. Żebyś przyszła na mój mecz w koszulce którą ci kiedyś dałem. Żebyśmy się pokłócili, ale już nie o jakąś dziewczynę, ale o to, że zjadłem ci ostatnią pomarańczę, albo o to kto jest najlepszym środkowym. – po tych słowach parskam śmiechem przez łzy. - Chciałbym żebyśmy znowu napili się czerwonego wina, a potem wylądowali w sypialni. – kładzie dłonie na moich policzkach i patrzy w moje zaszklone oczy - Ada, chciałbym żebyś była moja. Tylko moja. – szepcze po czym całuje delikatnie, ale z taką czułością jakbym była porcelanową lalką a on bał się mnie zniszczyć. - Bo cię kocham.
- Chciałabym żebyś był tylko mój, Matteo. Kocham cię. – mówię.
- Ja ciebie też, najmocniej na świecie  - całuje mnie w skroń obejmując ramieniem. Wtulam się w jego bok i razem podziwiamy piękne widoki z tarasu.
- Powiedz mi tylko czemu to musiało tak długo trwać i być takie skomplikowane aż któreś z nas zaczęło działać? – unoszę na niego wzrok.
- Bo jesteśmy specyficzni, Ada. Jedyni i niepowtarzalni – odpowiada całując mnie w czubek głowy.

                                                                              Fine.


To był drugi z rodzaju blogów, które najpierw w całości napisałam, a dopiero potem publikowałam na blogspocie. Męczyłam ich od lipca, kiedy to w mojej głowie zrodził się taki a nie inny pomysł. Ada i Matteo to coś jak Stefan i Anastazja. Wydają mi się podobne i chyba takie są. Nie wiem, ale jest 23:52, ja powinnam już spać, a właśnie skończyłam tą specyficzność ósmą.
Chciałabym Wam podziękować, że byłyście, a jeśli nie komentowałyście to proszę, abyście pod epilogiem dały nawet zwykłą kropkę, żebym wiedziała kto to czytał :)
Także, teraz zapraszam Was na:

zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com do Eleny i Katola Kłosa 
oraz na:
nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com do Zuzy i Krzyśka Lijewskiego, którymi teraz bardziej się zajmę :)
Pozdrawiam serdecznie <3
http://one-shots-madison.blogspot.com

4 komentarze:

  1. No no! Do Lijewskiego wracać bo czekam i czekam :) Jak zwykle perfekcyjnie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się teraz bardziej na nich skupić bo rozdziałów mam kilka do przodu, kwestia przepisania n bloggera i opublikowania, cieszę się, że czekasz :)

      Usuń
  2. No! Nareszcie razem! (Chociaz liczylam na goracy romansik Ady z Lucą). Długo im to zajęło, ale najważniejsze, że skończyli razem;)
    Szkoda, że to opowiadanko było takie krótkie, bo naprawdę fajnie się je czytało:D
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. No! Nareszcie razem! (Chociaz liczylam na goracy romansik Ady z Lucą). Długo im to zajęło, ale najważniejsze, że skończyli razem;)
    Szkoda, że to opowiadanko było takie krótkie, bo naprawdę fajnie się je czytało:D
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń