czwartek, 18 lutego 2016

Specyficzność piąta

To już drugi miesiąc odkąd mieszkam w Crotone. Wróciłam do babci, która bardzo się ucieszyła. Najpierw bardzo wypytywała co się stało, że wróciłam, ale po kilku dniach odpuściła stwierdzając pewnie, że i  tak niczego się nie dowie.
Crotone to piękne miasto, ale niestety nie będzie mi się kojarzyło zbyt dobrze bo spotkało mnie tu jeszcze coś gorszego niż Matteo w Modenie. Czy wszędzie gdzie pojadę muszą czekać na mnie jakieś okropności? Naprawdę tego nie rozumiem. Co ja takiego w życiu zrobiłam, że teraz mnie tak okrutnie karze? Czym zawiniłam? Przecież nikogo nie zabiłam, nic nie ukradłam, ani nie wyjawiłam wielkiej tajemnicy państwowej wywołując wojnę.
Nie ma dnia żebym nie myślała o Alice, Vicie, Orazio czy Salvatore i barze. Ale przede wszystkim nie ma dnia żebym nie myślała o Matto choć po dwóch miesiącach powinnam się już jakoś ogarnąć, a mimo to nadal jest tak samo źle jak na początku.
Jestem ciekawa czy w ogóle zauważył, że mnie nie ma. Alice o Piano nawet nie pytam bo zauważyłam, że to teraz taki punkt zapalny, zwłaszcza, że szatynka bardzo się o mnie martwi i prawie codziennie dzwoni, a jak nie zadzwoni lub nie odbierze telefonu jednego dnia to potem po tysiąckroć mnie za to przeprasza. Naprawdę się cieszę, że mam takich przyjaciół. Vit za to cieszy się ogromnie, że wyjechałam bo jest na sto procent przekonany, że zmiana otoczenia, życia i atmosfery, na jakiś czas, dobrze mi zrobi. Uważał również, że o Matteo szybko zapomnę, a tak się nie stało więc nie wiem czy mam mu wierzyć czy nie.
- Aduś, kochanie! – słyszę wołanie babci z dołu więc zeskakuję  z parapetu w pokoju, który zajmuję podczas pobytu tutaj i schodzę po schodach.
- Słucham babciu – wchodzę do kuchni gdzie stoi starsza kobieta zalewająca torebkę herbaty.
- Chcesz herbatki? – pyta. – Grejpfrutowo-pomarańczowa, twoja ulubiooona? – uśmiecha się potrząsając pudełkiem z torebkami herbaty.
- Skoro moja ulubiona, to poproszę. – siadam przy stole.
- Może siądziemy przy kominku?  - proponuje.
- To ty usiądź, a ja przyniosę nam herbaty i ciasta – mówię. – Idź siadaj – powtarzam zanim kobieta zdąży mi się sprzeciwić. – Babciu, nie możesz się tak przemęczać, nie masz 15 lat.
- Ty też nie – słusznie zauważa.
- Ale wystarczająco, aby zanieść za ciebie tacę i nie rozchlapać niczego po drodze. Za minutę siedzę obok ciebie – rzucam i wyjmuję z szafki tackę, a staruszka wychodzi. Co ja z nią mam, to niepojęte.
2 minuty później siadam obok babci na dużym fotelu i razem patrzymy na tańczące płomyki ognia.
- Skoro już siedzisz u mnie dwa miesiące to może raczysz mi wreszcie powiedzieć co się stało? – upija łyk napoju i wbija we mnie przenikliwy wzrok znad grubych okularów.
- Co się miało stać? Nic się nie stało. – wzruszam ramionami.
- Czy ty mnie masz za jakąś zgrzybiałą staruchę z Alzhaimerem? Przez 4 lata nie było mowy żebyś się przeprowadziła z Modeny, a teraz nagle ni z tego ni z owego przyjeżdżasz. Cała blada, wychudzona, zmęczona i smutna.
- Babciu to bardzo skomplikowana sprawa….
- Mamy czas, wnusiu. Mamy czas. Opowiedz wszystko. Wypłacz się, wykrzycz czy co ci tam jeszcze przyjdzie do głowy, hm? Naprawdę będzie ci lżej. Co myślisz?
Wzdycham i nagle z moich ust wypływa słowotok, którego żadnym sposobem nie da się zatrzymać. Może się nie da, a może po prostu nie powinno się dać? Skoro faktycznie tak strasznie mi to ciąży to może najwyższy czas opowiedzieć o tym bliskiej osobie. Z każdym kolejnym słowem, zdaniem, schodziło ze mnie zmęczenie, przygnębienie, smutek i czułam się coraz lżej i lepiej.
Kiedy kończę babcia obejmuje mnie mocno ramieniem i głaszcze po głowie. Nawet nie płaczę, dziwnie nie mam teraz na to ochoty.
- Nie rozumiem jednego – zaczyna, a ja siadam prosto. – Dlaczego nie powiesz mu co czujesz?
- No przecież ci już mówiłam, że jesteśmy z dwóch innych…
- Nie złotko, nie jesteście. To tobie się tak wydaje i tak jest tylko i wyłącznie w twojej głowie.  –puka palcem w swoją skroń - Ubzdurałaś sobie coś, że siatkarz nie może się zakochać w zwykłej dziewczynie, a wyłącznie w jakiejś modelce, aktorce czy piosenkarce i cały czas się to za tobą ciągnie. Ty sama stwarzasz sobie powody, dlaczego nie możesz być szczęśliwa. – wbija mi palec w klatkę piersiową. – Wiem, że ciężko jest ci myśleć, że skoro nie masz rodziców, którzy przecież mimo wszystko cały czas patrzą na ciebie z góry i dopingują cię w tym co robisz, to taki Matteo Piano może być twoim chłopakiem. Przecież, na litość boską żyjecie na tym samym świecie, a głupie gadanie, że on jest z innego niż ty to bzdury, które wymyślasz bo tak jest ci łatwiej. Przez to co sobie gdzieś tam kiedyś zakodowałaś w głowie, hamujesz sama siebie przed byciem szczęśliwą mimo, że przecież szlag cię trafia gdy widzisz go z inną dziewczyną. No chyba coś tu jest jednak nie tak. Facetom trzeba trochę wskazać drogę, pokierować ich odrobinę. Przede wszystkim musisz zaryzykować. Przecież gdyby nie ryzyko twojej matki ciebie dzisiaj najprawdopodobniej by tu nie było.
- Czyli co, mam do niego iść i powiedzieć coś w stylu „Cześć Matteo, kocham cię najmocniej na świecie, ale nie mogłam się długo zdobyć żeby ci to powiedzieć więc zwiałam. Wcześniej udawałam, że nie obchodzi mnie z kim się spotykasz, ale tak naprawdę to mnie krew zalewa jak widzę cię z innymi dziewczynami”?
- Dokładnie tak.
- Chcesz żebym się totalnie wygłupiła? – prycham patrząc na nią spod byka – Poza tym, to, że ja coś do niego czuje, nie znaczy wcale, że on to odwzajemnia. – opatulam się ciaśniej kocem.
- Myślę, że jednak odwzajemnia – puszcza mi oczko uśmiechając się. – Trochę już po tym świecie chodzę i wiele rzeczy widziałam, oraz jak już wiele razy było ci dane zauważyć, znam się na ludziach moja droga.
- Babciu, możesz mi nie robić głupich nadziei? – burczę.
- Przecież ty ciągle żyłaś nadzieją, że któregoś dnia Matteo sam z siebie przybiegnie do twych drzwi, zastuka i wyśpiewa ci miłosną serenadę.
- I właśnie dlatego mam już tego dość. Pozwolisz, że się przejdę. – wstaję z fotela.
- Oczywiście, że pozwolę. – rzuca z lekkim uśmiechem. – Ale nie wracaj póki czegoś nie postanowisz.  

Ubieram kurtkę, buty, opatulam się szalem i wychodzę. Jest przed godziną 20. Na zewnątrz jest już ciemno, ale mimo to mam ochotę przejść się w rześkim powietrzu i przemyśleć to co powiedziała mi babcia.
Naprawdę sama sobie stwarzam powody, dla którym nie mogę być szczęśliwa? Może faktycznie trzeba było ryzykować już dawno. Gdyby mnie olał to najwyżej zamieszkałabym na stałe w Crotone i tutaj umierałabym w spokoju i ciszy, a tak to te dwa miesiące nic mi praktycznie nie dały. Ani miłości, ani szczęścia, ani przyjaźni, ani niczego poza pogłębieniem relacji z babcią. Ogólnie rzecz ujmując w dwóch słowach: zmarnowałam, dwa miesiące życia podczas, których mogłam cały czas zarabiać na spełnianie swoich marzeń.
- Ada? – słyszę głos za plecami. Nieruchomieje. – To ty? – odwracam się przodem do zaczepiającego mnie osobnika.
- Tak, to ja.
- Co ty tutaj robisz? Jak dobrze cię widzieć – uśmiecha się Luca i przytula mnie.
- Też się cieszę – mówię.
- Czemu tak nagle zniknęłaś?
- Miałam swoje powody. – odpowiadam wymijająco.
- Tutaj teraz mieszkasz?
- Owszem. – zapada chwilowa cisza. Vettori patrzy na mnie, a ja spuszczam wzrok na czubki swoich butów.
- Powinnaś wracać. – stwierdza patrząc na mnie badawczo.
- Tu jest mi dobrze – burczę w kołnierzyk kurtki nie unosząc wzroku.
- Ada, naprawdę, powinnaś wrócić do Modeny. – urywa na chwilę. – Matteo za tobą tęskni. On nie ma pojęcia gdzie ty jesteś. Twierdzi, jest powodem twojego wyjazdu. – teraz dopiero na niego patrzę. – Czyli to przez niego? – patrzy na mnie wyczekująco i robi krok w przód. Znajduje się jakiś metr ode mnie. – Ada? To przez niego? – patrzę mu w oczy. Moje są zaszklone, jego smutne. – Tyle razy mu mówiłem żeby przestał tak robić. Musiał cię tyle razy zranić – przejeżdża dłonią po moim policzku, a ja przysuwam twarz do jego ręki. Ten mały gest był taki przyjemny. Chciałabym go doświadczać częściej. Codziennie. 
- Luca, przytul mnie. Proszę – mówię łamiącym się głosem. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieję. Siatkarz nie mówiąc słowa przyciąga mnie do siebie i zamyka w szczelnym uścisku. Całuje mnie delikatnie w czubek głowy po czym kładzie na niej swój podbródek i głaszcze moje plecy.
Nie mam pojęcia ile tak stoimy, ale jest to bardzo przyjemne. Tak bardzo chciałabym żeby na miejscu atakującego był środkowy.
W końcu lekko się od niego odsuwam.
- To co, mała, wracasz do Modeny? – pyta leciutko się uśmiechając.
- Wracam. – kolejna spontaniczna decyzja w moim życiu.
- Cieszę się. On naprawdę ci potrzebuje.
- Powiedział ci to? – pytam z nadzieją.
- Wiesz, że on by nigdy czegoś takiego nie powiedział. Mówię to co widzę. Przecież zerwaniem z kolejną dziewczyną by się tak nie przejął. Czasem miałem takie wrażenie, że on spotyka się z innymi tylko po to żeby cię wkurzyć.
- On wkurza mnie przez cały czas. – mruczę. – Naprawdę jest z nim źle? – szepczę.
- Jak wrócisz na pewno szybko wróci do siebie. – uśmiecha się – Chodź, odprowadzę cię. – mówi.
- Poradzę sobie.
- Odprowadzę cię – powtarza i obejmuje mnie ramieniem po czym kierujemy się w stronę domu babci.
- Dziękuję. – odzywam się kiedy stoimy prze furtką.
- Za co? –dziwi się.
- Za pomoc w podjęciu decyzji – uśmiecham się lekko.
- Nie ma za co. Na mnie zawsze możesz liczyć. Do zobaczenia w Modenie – daje m całusa w policzek i odwraca się by odejść.
- Luca?
- Tak? – odwraca się.
- Nie mów Matteo, że mnie spotkałeś, ani, że wiesz gdzie jestem. Nic mu nie mów.
- Nie powiem jeżeli nie chcesz. Możesz być spokojna. Dobranoc – żegna się i odchodzi.



---
No.. To wracamy do Modeny :) Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału, nam nadzieję, ze wam też się spodoba ;)
101 na zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
5 na nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com
Do następnego, pozdrawiam ;**

3 komentarze:

  1. Jaki kochany Luca! Niech Ada zostawi Matteo i bierze sie za Lucę, co ma się taki fajny chłopak marnować?😂😃
    Zycze ci duuuzo weny, zeby rozdzialy pojawialy sie czesciej:)
    Pozdrawiam😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award:D
      więcej szczegółów tutaj: http://goracakrew.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html

      Usuń
  2. Jestem! wiem że późno ale jestem :D No i co ja mogę powiedzieć NIECH TEN PIANO SIĘ OGARNIE! a Ada niech wraca :D szczęściu trzeba pomóc :) tylko zastanawiam się czy Luca to będzie taki przyjaciel czy może ktoś więcej...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń